środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział II ,,Może jutro będzie lepszy dzień."


******************************

Bonnie:

Patrzyłam mu w oczy. Nic nie wyrażały, czułam się jeszcze gorzej niż przedtem.
Zaczynałam wstawać, lecz na ramieniu poczułam czyjąś silną dłoń.
-Bonnie, ja wiem, że jest Ci ciężko, ale na tym to wszystko nie może się skończyć. Ludzie odchodzą i trzeba się z tym pogodzić. Widziałem już wiele śmierci i zawsze było mi ciężko.
-Taa. Ty to mówisz, to ty wybiłeś pół świata i ty mi wmawiasz, że tobie było ciężko. Takie coś wmawiaj innym głupim ludziom, ale nie mnie bo ja ci w to nie uwierzę.
-Bonnie, czemu ty wszystko utrudniasz? - nie dałam mu nawet dokończyć.
-Ja utrudniam? To przez ten twój chory świat wszyscy umierają. Dopóki nie przyjechali tutaj bracia Salvatore i wy za nimi wszystko było w porządku. To wszystko wasza wina. Najpierw Jenna, Alaric, Caroline, Elena, Matt, Jeremy. Wszyscy, których kochałam.
Przytulił mnie mocno. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Do cholery co on szuka następnej zabawki? 
Odepchnęłam go jak najmocniej umiałam. 
Szłam szybkim krokiem w stronę swojego domu. Miałam już dość siedzenia na tych pogrzebach i słuchania jak wszyscy mówią, że jest im przykro.
Takie życie jest, po prostu do dupy. Ciekawe czemu muszę akurat tutaj mieszkać i patrzeć na to wszystko.
Chyba wyjadę do matki, dam sobie spokój z Mystic Falls przynajmniej teraz na kilka tygodni i tak już jest koniec roku szkolnego, więc powiem ojcu, ze chce wyjechać.
Tak to dobry pomysł, trochę odpoczynku mi się przyda.
Wieczorem rozmawiałam o tym z ojcem i uznał, że po tych wszystkich przeżyciach wyśle mnie do matki. Rano miałam wyjechać, rozmawiał już z matką przez telefon i się zgodziła.

Kol:

Siedziałem w salonie patrząc w przestrzeń. Do pomieszczenia wszedł Klaus.
Spojrzał na mnie i usiadł obok.
-Kol ja chyba wyjadę na jakiś czas to miasto, cały czas przypomina mi Caroline. Jest mi ciężko, a gorzej jest jak patrze na te wszystkie rzeczy, których ona dotykała, gdzie nie spojrzę widzę jej uśmiech,a potem tą twarz wykrzywioną w grymasie bólu.
Twarz schował w dłoniach.
-Chciałbym kiedyś o tym zapomnieć -dodał. 
Siedzieliśmy tak w milczeniu. To wyrażało więcej niżbyśmy chcieli.
-Ja stąd nie wyjadę, będę czekał, aż to wszystko się uspokoi i myślę, że zostaniesz ze mną, ale zrozumiem jak będziesz chciał wyjechać.
-Muszę to przemyśleć i jeżeli uda mi się zapomnieć to tak, ale to jest takie ciężkie. A ty i Bonnie? Ja Kol widzę jak na nią patrzysz, coś cię do niej przyciąga. 
-Tak. Tylko ona odbiera to jako zabawę, nienawidzi mnie i sądzi, że to moja wina, że wszyscy umierają.
-Patrz nie pamiętam kiedy ostatni raz tak gadaliśmy. 
Podszedł do barku wyciągnął whisky i dwie szklanki. Postawił je przede mną  na stole i napełnił je obie. 
-Za to, że nasze życie jest takie do dupy i nikt nas nie chce.
Uśmiechnęliśmy się i wypiliśmy jedną butelkę, potem drugą, w połowie trzeciej Klaus zaczął nazywać mnie Caroline, więc wolałem już przestać z nim pić. Poszedłem dna górę wykapałem się i położyłem się do łóżka.
Może jutro będzie lepszy dzień.

**********************
Hej :* I jak tam??  Dziękuje wszystkim za te liczne komentarze jestem szokowana. Więc dalej będę pisać tego bloga i postaram się szybciej.
Jeżeli dalej chcecie czytać tego bloga to komentujcie ☻ Pozdrawiam ♥ 

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział I ,,Ona została sama."


********************

Bonnie:

Staliśmy na cmentarzu. Żegnaliśmy jednego z naszych przyjaciół - Matta.
Trzy dni temu był tutaj ze mną na grobie Eleny i Caroline.
Płakałam. Ostatnio to chyba moje hobby. Ostatnia osoba, która mnie wspierała. 
Bracia Salvatore specjalnie wrócili na ten pogrzeb, mieliśmy porozmawiać po nim. 
Wszyscy odchodzą, teraz czas na mnie Co??- pytałam sama siebie w duchu.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spojrzałam na tył kapliczki. Było bardzo dużo ludzi, Matt był spokojnym chłopakiem, nie wdawał się w bójki jednym słowem był spoko. 
Z tyłu, co było dla mnie zaskoczeniem stał Kol z Klausem, Rebekah siedziała i płakała. Ciekawe jak to jest być kimś takim jak oni i mieć jeszcze czelność tuta przychodzić. Lampy nade mną zamigotały i zgasły. 
Gdy się denerwowałam nie panowałam na mocą. Emocje brały górę, aż zwyciężały. Wstałam z ławki i skierowałam się na koniec prosto w ich stronę.
Kol zagradzał mi sobą drzwi. Chrząknęłam.
Nic. Stał dalej, jakby mnie nie widział. Chrząknęłam jeszcze raz.
-Możesz być ciszej, próbuje uczcić śmierć Matta w ciszy, ale ty musisz sobie po chrząkać. 
Zatkało mnie. Jak on miał czelność powiedzieć coś takiego. Nigdy nie rozmawiał z Mattem. 
Próbowałam go wyminąć, ale gdy tylko przesuwałam się w jaką stronę on robił to samo.
-Możesz przestać ? -zapytałam.
Przechylił głowę w lewo, uśmiechnął się, a mi serce podlazło do gardła. 
Coś kazało mi użyć czarów bo wiedziałam, że zaraz będę płakać jak niemowlę.
Kol musiał to zauważyć bo przesunął się. Wybiegłam z kaplicy, słońce raziło mnie w oczy. Pamiętam jak byliśmy młodsi i Matt zawsze próbował wtargnąć na nasze piżama party. 
Pobiegłam na cmentarz. Zachowuję się jak Elena po śmierci rodziców. 
Usiadłam przy grobach i pozwoliłam łzom zrobić to co chciały od dłuższego czasu.

Kol: 

Wybiegłem za Bonnie. Coś kazało mi to zrobić. Czułem się głupio bo wiedziałem, że Klaus na mnie patrzy. To było silniejsze ode mnie.
Wiedziałem, gdzie będzie śledziłem ją od dłuższego czasu.
Ona została sama. Wiem przez co przechodziła. 
W nadludzkiej prędkości udałem się na cmentarz. Siedziała tam gdzie przeczuwałem. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Spojrzała na mnie, miała ładne dziecięce rysy twarzy. Wydawała się delikatna, ale ja wiedziałem, ze potrafiła o siebie zadbać. Patrzyła na mnie dłuższą chwilę, nie wiedziałem co robić. Nigdy nikogo nie pocieszałem, żyłem sam. 
Przysunąłem się bliżej niej, przytuliłem ją do siebie, coś we mnie pękło. 
Głaskałem ją po włosach, a ona płakała jeszcze mocniej, pazury wbijała mi w ramię coraz mocniej, ale wiedziałem, że to może być ostatni moment w moim życiu. Dotknąłem tykającej bomby jak przestanie płakać może wybuchnąć.
Ale teraz wolałem się tym nie martwić.
Spojrzałem w górę, przy bramie stał Klaus. Ostatnio było mu ciężko, Caroline zginęła, a on nie potrafi o niej zapomnieć . Kiwnął do mnie w geście zrozumienia i oddalił się. O niego też się bałem. Mystic Falls już nie jest tym samym miejscem. Wszyscy giną. Na kogo przyszedł czas teraz?? Może na mnie? Bonnie? Klaus? - tak się to nie może skończyć. 
Zastanawia mnie tylko, kto zabił Matta? 
Bonnie przestawała szlochać. Widocznie musiało już być lepiej.
Odsunęła się ode mnie i zapytała :
-Po co to zrobiłeś?? Nie prosiłam Cię o to. 

*********************

I jest 1 rozdział :D Niektórzy bardzo się niecierpliwią :D No ale ok widocznie muszę być maszyną. Ostatnio było dużo komentarzy bardzo za nie dziękuje <3 i myślę, że rodział wam się spodoba ;D Pozdrawiam :** i postaram się szybciej napisać nowy rozdział jak mi czas pozwoli ;d.    

wtorek, 5 lutego 2013

Prolog

Nadchodził wieczór, niebo wyglądało jakby zaraz miało się rozstąpić.
Mocne pioruny uderzały prosto w ziemię. 
Tuż za kościołem, na cmentarzu w Mystic Falls uderzył grzmot.
Na środku cmentarza stała, ładna dziewczyna, w dłoni trzymała 
dwie czerwone róże. Płakała. Zaczęło padać deszcz, płacz dziewczyny zlewał się nim. W ciemnościach kryło się zło. Dziewczyna nie bała się, była jedną z nich. Należała do ciemności.
Upadła na kolana przy jednym z grobów, położyła na nim różę.
Wstała i podeszła do grobu obok. Drugą różę właśnie tam zostawiła.
Jej płacz przedzierał się przez potężne grzmoty.
Mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. Spojrzała w górę, podniosła się i przytuliła się do niego.
Mężczyzna płakał już razem z nią. Stali tak dłuższą chwilę.
Dziewczyna zaczęła kierować się w stronę miasta. 
Szła powoli, jakby bała się, że zaraz wyskoczy coś na nią z ciemności.
Doszła do mostu. Obejrzała się za siebie, ale nikogo nie było.
Poszła dalej, aż do swojego domu, nie wiedząc, że mężczyzna został tam dalej. Stał tak, aż z ciemnego lasu wybiegła kobieta i ugryzła go w szyję. 
Wypiła z niego krew, a ciało porzuciła pomiędzy grobem Eleny, a Caroline.
*****************
Hej :* Jest prolog. Chyba nie jest zły. Starałam się go dobrze napisać. Chce zrobić coś na cześć Kola. Postanowiłam w moim opowiadaniu uśmiercić Elenę, bo mam jej dosyć, a Caroline tak jakoś wyszło. Pasowało mi, więc ją też zabiłam. Mylę, że przez to się nie zniechęcicie.
Liczę na jakieś komentarze. Pozdrawiam ;*  

Konkatk!

Jeżeli chcecie mogę powiadamiać was o nowych notkach to mój nr gg : 37075403.!!
Pisać a będę wysyłać. A to mój e-mail: roksanka250@onet.pl
Pozdrawiam.

O mnie :D

Więc tak nazywam się Justyna no i mam 15 lat.
Lubię czytać książki fatasy i pisać opowiadania takie jak te.
 Nie wiem do jakiego czasu będę prowadzić tego bloga. Bo w każdym momencie mogę się zaciąć lub nie mieć czasu, go akurat ciągle mi brakuje. Bardzo bym chciała, żebyście komentowali tak jak myślicie a nie, że okłamujecie mnie bo wtedy będę wiedzieć co poprawić i w ogóle. Myślę, że tak źle nie pisze ;D.
Prócz czytania i pisania kocham również śpiewać. To jest moje 2 hobby a także fotografowanie.
Po gimnazjum mam zamiar wybrać się do technikum graficznego, ale na to trzeba jeszcze czekać.
Nie będę się więcej rozpisywać. 
Pozdrawiam :**

Bohaterowie




Kol Mikaelson 


Bonnie Bennett


Rebekah Mikaelson


Klaus Mikaelson 



Nikki Dellov




Elijah Mikaelson


Stefan Salvatore


 Katherina Petrova



Damon Salvatore

Jak widać w opowiadaniu nie będzie ani Eleny, ani Caroline. Elena została zabita w walce z Jeremy'm, a Caroline podczas przemiany zabił Tyler, który się sam potem zabić. 
To tak dla sprostowania.